czwartek, 21 kwietnia 2011

Wesołych świąt.

 
Zdrowych, pogodnych i spokojnych Świąt Wielkanocnych, udanych spotkań w gronie rodzinnym oraz znajomych. Smacznego jajka oraz dużo odpoczynku. 

sobota, 16 kwietnia 2011

Słodko-kwaśno, zimowo-słonecznie jak na kwiecień przystało.

Miało być inaczej, miał być chleb może i kolejny ale nie byle jaki bo razowy a na dodatek z ostatniej WP 113. Miał bo nie wyszedł tak jak bym sobie tego życzyła bo zbity ledwo co wyrośnięty i bardziej przypomina z wyglądu babkę piaskową która ma charakterystyczną górkę przechodzącą przez całą długość keksówki. Dlatego też uznałam że nie wstawię zdjęcia ale nie dam za wygraną upiekę go jeszcze raz bo radzieccy żołnierze wiedzieli co dobre :-).  Jest za to krajanka przy której nie obyło się bez przygód. Zrobiłam ją z 1 i 1/2 przepisu.To był jeden z takich dni kiedy nie należało zbliżać się do kuchni. Przepis lekko zmodyfikowałam a znalazłam go u Dorotus i tu.  

Krajanka żurawinowo-cytrynowa

Składniki na spód:

90g masła
1/4 szklanki cukru pudru
3/4 szklanki mąki

Wszystko razem wymieszać i wcisnąć w blaszkę o wymiarach 20x20 cm. Podpiec na złoto przez około 15-20 minut w 165 C. Dla mojego piekarnika było to zdecydowanie za mało dlatego dałam 180 a pomimo to ciasto spieniło mi się poszło w górę i stwardniało ?!?.

Składniki na masę żurawinową:

Tutaj skorzystałam z pomysłu z fabryki przepisów bo miałam zamrożone żurawiny.

3 szklanki mrożonej żurawiny
4 łyżki wody
3 łyżki cukru waniliowego

Żurawiny zalewamy wodą i gotujemy na małym ogniu aż woda wyparuje a z owoców powstanie gęsta masa. Można ją zmiksować lub taką pozostawić do stygnięcia. chłodną masę należy wyłożyć na upieczony spód.

Składniki na piankę cytrynową:

2 jajka
niecałe pół szklanki cukru
1/4 szklanki mąki
1/4 szklanki soku z cytryny

Białka oddzielić o żółtek, ubić na sztywno, pod koniec dodając żółtka i cukier. Dodać sok z cytryny i ubić razem. Dodać mąkę i wymieszać, wylać na żurawiny.

Ciasto wstawić do piekarnika i piec w temperaturze 150 C około 40 minut (u mnie 30 min) aż do zrumienienia. Schłodzić w lodówce i kroić w kwadraty.  

poniedziałek, 28 marca 2011

Odliczając godziny i naleśniki mobilizujące.

Zegar ociężale wybija godzinę 22 co oznacza że za niedługo znowu będę musiała go nakręcić. Zegar z gatunku wiszących z wahadłem, nie wiem ile ma lat ale na pewno wiele pamięta bo jest po mojej pracioci. Już mi co pół godzinne bimbanie nie przeszkadza i nie wybija z rytmu jak to było na początku a co najważniejsze nie budzi w nocy :-). Odmierza czas minuta po minucie coś mi odbiera ale i coś daje. Wierzę że będzie dobrze. Wielkimi krokami zbliża się pierwszy kwiecień niby zwyczajny dzień a jednak szczególny i to nie ze względu na prima aprilis. Nie jestem przesądna a przynajmniej staram się nie być ale mimo to ciśnie mi się na usta że data szczególna dla mojej rodziny. Pierwszego mój tata ma imieniny, moja mama wiele lat wstecz dostała pracę a teraz ja pierwszego zaczynam pracę w nowym miejscu i mam nadzieję że nie na krótko.
Dziś nie świętuję na słodko choć z dużą ilością magnezu. Tak żeby się odprężyć i nabrać sił na przyszłość. Na obiad zaserwowałam sobie naleśniki gryczane z mąki nieprażonej z tuńczykiem i kukurydzą. W porównaniu z ostatnim wpisem tutaj dla mniej jest bardziej wyrazisty tuńczyk i kukurydza.


Gryczane naleśniki z tuńczykiem i kukurydzą

Naleśniki zrobiłam z przepisu Bei .

1 jajko
250g mąki gryczanej - u mnie nieprażona
1 łyżeczka soli
około 600 ml wody
olej do smażenia

Jajko rozmieszać, dodać mąkę, sól, powoli wlewać wodę ciągle mieszając; ciasto ma mieć dość luźną konsystencję. Po dokładnym wymieszaniu składników przykryć ciasto i odstawić w chłodne miejsce, najlepiej na kilka godzin. Smażyć na dobrze rozgrzanej patelni, około minuty z każdej strony. 

Nadzienie i sos:
(zrobiłam z połowy składników na podstawie przepisu: "Kuchni świata: samouczka dobrego gotowania" )

75g masła
1/2 drobno posiekanej cebuli - u mnie por
50g drobno posiekanej łodygi selera - zrezygnowałam
50g mąki
425 ml mleka
400g odcedzonego tuńczyka z puszki
200g odcedzonej kukurydzy z puszki
150 ml kwaśnej śmietany - zastąpiłam jogurtem
natka pietruszki
1 łyżka mąki kukurydzianej- zastąpiłam tapiokową 



W rondelku, na małym ogniu, rozgrzej 50g masła. dodaj pora i przesmaż. Dodaj mąkę cały czas mieszając przez około 2-3 minuty. Powoli wlewaj 350 ml mleka, aż do momentu, gdy sos się zagotuje i zgęstnieje. Gotuj tak przez około 3-4 minuty. Następnie dodaj tuńczyka, kukurydzę i 2 łyżki jogurtu. Dobrze wymieszaj  i dodaj pietruszkę. Rozgrzej pozostałą część masła. Napełnij naleśniki nadzieniem i zawiń w rulonik. Zawinięte naleśniki, złączeniem do dołu, umieść w żaroodpornym naczyniu i polej po wierzchu stopionym masłem. Mąkę tapiokową z resztą mleka i jogurtem wymieszaj i przelej do rondla. Gotuj na małym ogniu aż do zgęstnienia sosu, po czym wsyp pozostałą natkę pietruszki. Naleśniki polej po wierzchu sosem i natychmiast podaj.        

Przepis dodaję do akcji Pora na pora.

sobota, 19 marca 2011

Kombinowany chleb

Zawsze kiedy kończy mi się chleb zasiadam przed komputerem w poszukiwaniu przepisu na kolejny bochenek. Tutaj zawsze zaczynają się schody gdyż jest taki wybór, lista planowanych chlebów do upieczenia (i nie tylko) rośnie w zastraszającym tempie a tylko jedna foremka do zapełnienia. Dodatkowo chciałabym czasem wrócić do znanych mi już smaków :-). Szczególne miejsce w moim sercu a może bardziej  w żołądku mają chleby żytnie  i mieszane z przewagą mąki żytniej. Według mnie mają w sobie to coś. Smaczek wręcz charakter. Tym razem padło na znane smaki a dokładnie na Rossiysky z ziarnami. Chleb robiony wyłącznie z mąki żytniej chlebowej. Wszystko ładnie pięknie sobie przygotowałam, ciasto zakwaszone już na mnie czekało aby wrzucić je o ciasta właściwego a tu się okazało że  nie mam odpowiedniej ilości mąki żytniej typ 720. Musiałam się ratować tym co było w szafkach tak więc przepis podaję zmieniony a po oryginał odsyłam do Tatter. Chleb który upiekłam nawet nie wiem czy można jeszcze nazwać Rossiysky'm. 


Zdjęcia były jeszcze robione kiedy pogoda nas rozpieszczała a orchidea jest pierwszym kwiatkiem który mi w tym roku zakwitł.

Kombinowany Rossiysky z ziarnami

Zaczyn zakwasowy:
50g aktywnego zakwasu żytniego razowego
150g mąki żytniej razowej
300g wody

Ciasto właściwe:
320g zaczynu zakwasowego żytniego razowego
około 300g wody
200g mąki żytniej chlebowej 720
160g mąki żytniej sitkowej 1400
120g mąki pszennej
10g soli
50g pestek dyni
50g pestek słonecznika

Składniki na zaczyn zakwasowy wymieszać, szczelnie przykryć i ostawić na 12-24 godzin. Po tym czasie zaczyn jest gotowy do użycia. Tatter również napisała że można wykorzystać zaczyn robiony metodą trójstopniową. Do tak przygotowanego zaczynu należy wlać wodę, sól, mąki oraz ziarna i krótko wymieszać. Ze względu  na  zmiany w rodzaju mąk dolewałam już jej potem na oko aby utrzymać konsystencje ciasta zbliżoną do luźnego acz lepkiego. Posmarować tłuszczem foremkę i wysypać mąką lub płatkami, przelać ciasto. Z wierzchu posmarować je olejem i przykryć folią. Powinno urosnąć około 1/2 cm nad foremkę w temperaturze 28 stopni. Piekarnik rozgrzać do 210 C  i chleb piec w tej temperaturze 15 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę o 190C i piec kolejne 40-45 minut. Pomimo wprowadzonych zmian chlebek jest według mnie bardzo dobry.

poniedziałek, 14 marca 2011

Kotleciki dla walczącego żołnierza.

Czuję się jak żołnierz na placu boju, osaczona przez mnożących się wrogów. Atakują z każdej strony. Rano, wieczór w ciągu dnia i w nocy. Uzbrojona po zęby. Mam broń w każdej kieszeni jaką posiadam, torebka też się dziwnie cięższa zrobiła. Ten wróg to jedyny aspekt wiosny którego z całego serca nie lubię zaś dziękuję  człowiekowi który wymyślił tabletki na alergię. Ponoć działają 24 godziny niestety nie w moim przypadku i potrafię urządzić "koncert życzeń" połykając przy tym nadmierną ilość powietrza. Nie korzystam też z aromatyzowanych chusteczek bo to zbrodnia i terror dla nosa oczywiście ;). Nie chce mi się gotować ani stać przy garach godzinami, jem najprostsze rzeczy które mogę zrobić podczas przeglądu szafek. Tak było w przypadku tych kotlecików. Przepis na nie znalazłam w książce którą dostałam od wujka. pt. "Szybkie i łatwe dania na co dzień"  wydawnictwa Reader's Digest czyli coś w sam raz dla mnie ;). Placki zrobiłam z połowy porcji z drobnymi zmianami.


Kotleciki ziemniaczano-tuńczykowe

300g ziemniaków
12g masła
1 łyżka chrzanu
suszona natka pietruszki
gałka muszkatołowa
3 cebulki dymki
sok z połowy cytryny
szczypta papryczki chili
pieprz i sól do smaku
100g kukurydzy konserwowej, odsączonej
130g tuńczyka z puszki, osączonego
mąka
olej o smażenia

Obrane ziemniaki pokroić w kostkę i ugotować. Utłuc z masłem. Dodać do smaku gałki muszkatołowej - (najlepiej świeżo startej). W puree wmieszać chrzan, pietruszkę, pokrojoną cebulkę dymkę, papryczkę i kukurydzę. Wlać sok z cytryny. Starannie wymieszać i dodać wcześniej odsączonego tuńczyka, oprawić w razie potrzeby pieprzem i solą. Odstawić aby mieszanina przestygła. 
Z chłodnej mieszaniny formować placuszki i oprószać je w mące. Smażyć na patelni aż do przyrumienienia. Należy ostrożnie przekładać na drugą stronę. Są smaczne na ciepło i zimno.

wtorek, 1 marca 2011

Kukurydziane kluski leniwe

Początkowo miałam w planach polentę ale okazało się że zamiast kaszki kukurydzianej mam w domu tylko mąkę kukurydzianą której i tak było za mało. Tak więc powstały te kluseczki. Na początku bałam się że ciasto nie będzie sprężyste ale wszystko było dobrze. Zrobiłam je z przepisu Asi z półtorej porcji. Przepis podaję już z moimi zmianami. 


Kukurydziane kluski leniwe

300 g sera twarogowego
1 duże jajo (rozmiar L)
1/2 szklanki mąki kukurydzianej
1/4 szklanki mąki pszennej
szczypta kurkumy
szczypta soli
masło do polania kluseczek
parmezan

Ser biały przetrzeć przez sitko dodać żółtko, sól i mąki. Białko ubić na pianę po czym wszystkie składniki ze sobą zagnieść. Ciasto powinno być lekko lepiące. Stolnicę posypać mąką wyjąć na nią ciasto z którego należy uformować wałek. Odkrawać równej wielkości kluseczki i gotować w lekko osolonej wodzie, wyjmować chwilę po wypłynięciu. Masło roztopić na patelni i polać nim kluseczki. Parmezan zetrzeć na tarce i posypać nim leniwe. 

 

niedziela, 20 lutego 2011

Pierniczki czekoladowo-miętowe


Pierniczki te są moją trzecią i ostatnią propozyjcą w czekoladowym weekendzie Bei i Atiny. Szybko się je robi pomimo kilkudniowego chłodzenia ciasta. Są od razu miękkie po upieczeniu. Dodatkowym ich plusem jest fakt że w ich składzie nie ma jajek i mleka więc mogą je jeść osoby na nie uczulone. Nie za słodkie, zaskakująco błyszczące od miodu i lekko lepkie (wiem na zjęciach nie widać śpieszyłam się). Przepis na nie znalazłam w Bibliotece Poradnika Domowego i na moje szczęście nie trzymałam się przepisu dokładnie bo bym nie opublikowała ich dzisiaj.


Pierniczki czekoladowo-miętowe

półtorej szklanki mąki
2 łyżeczki przyprawy piernikowej-w oryginale jej w ogóle nie było
pół szklanki wody
pół szklanki miodu
ekstrakt miętowy-w oryginale pół łyżeczki suszonej mięty
60g gorzkiej czekolady
szczypta sody oczyszczonej

Miód  i kilka kropli ekstraktu miętowego dodać do przegotowanej ciepłej wody, wymieszać. Ekstrakt miętowy równie dobrze można zastąpić kroplami miętowymi. Już odrobina ekstraktu wystarczy ponieważ jest on bardzo wydajny. Czekoladę pokroić na większe kwałki i wymieszać z mąką, przyprawą piernikową i sodą.  Płynne składniki dodać do sypkich. Ciasto starannie wyrobić, zawinąć w ściereczkę, folię czy reklamówkę i włożyć na kilka dni do lodówki. U mnie ciasto leżakowało dwa dni. Po tym czasie formować  z niego kuleczki wielkości orzecha włoskiego. Układać je dość szeroko bo się rozchodzą na boki. Moje się trochę posklejały. Wedle przepisu powinno się pierniczki piec 40 minut w temperaturze 160C. Wydawało mi się zdecydowanie za dużo i na szczęście po około 13 minutach sprawdziłam je i się okazało że już były upieczone.