piątek, 24 grudnia 2010

Życzenia






Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wszystkim złożyć życzenia spokojnych, radosnych, rodzinnych, spędzonych w ciepłej atmosferze Świąt. Spełnienia marzeń pod pachnącym drzewkiem :-).
Gosia


wtorek, 21 grudnia 2010

Sezamowe ciasteczka z tahini i bunt organizmu.

Jest to kolejny przepis z serii mojego ukochanego forum  cin cin.  Są one o wiele bardziej intensywne sezamowo od sezamowych ciasteczek szczęścia podanych przez Agnieszkę.  Co nie oznacza że są mdłe i przesłodzone. Zresztą sezam i wyroby z niego są specyficzne jak i sama chałwa, a że moja mama kocha chałwę i te ciasteczka pomyślałam że będzie to miły świąteczny prezencik dla Niej :-). Dlatego też i te ciasteczka dodam do akcji prezentów świątecznych :-).




Właściwie wszystko ładnie pięknie 2 rodzaje ciastek już upieczone na święta, piernik już mięknie przełożony powidłami i marcepanem. Pierniczki pokażę w następnym poście a jednak nie. Okazuje się że jakkolwiek nie ma problemu u mnie z pieczeniem ciast i ciasteczek ale nie mam ochoty ich w tym momencie jeść i to akurat przed świętami. Przejadły mi się a jedyne co za mną chodzi w tym momencie to są śledzie :D i warzywa.
 

Sezamowe ciasteczka z tahini:

Cytuję za autorką:

Składniki:
 1 i 1/4 szklanki maki
 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
 1/4 łyżeczki soli
 110 g masła
 1/2 szklanki cukru
 1/2 szklanki tahini
 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
 1/3 szklanki sezamu

Zmiksować masło z cukrem na puszysta masę, dodać tahini i ekstrakt waniliowy. Następnie dodać mąkę, proszek, sól i dokładnie zmiksować. Na tym etapie można (ale nie trzeba) ciasto włożyć do lodówki na godzinę. Formować z ciasta małe kulki, obtaczać w sezamie i układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, lekko spłaszczyć ręką. Piec ok. 15 min w piekarniku nagrzanym uprzednio do 175C.


Smacznego :-)

niedziela, 19 grudnia 2010

Cranberry Noel

 Pierwszy raz jadłam je w zeszłym roku i wiedziałam że pojawią się na kolejne święta :-). Kruchutkie maślane i przede wszystkim nie za słodkie ciasteczka tak więc mają w sobie wszystko to co lubię :-). Zrobiłam je tak na jeden, dwa kęsy.  Przepis na te ciasteczka pojawił się już na wielu blogach ja znalazłam przepis na stronie cin cin. Zamieniłam jedynie orzechy pecan na włoskie. Reszta bez zmian i tak też cytuję przepis za Dziunią.


Cranberry Noel :

składniki na około 60 ciasteczek
szklanka 250 ml

226 g miękkiego masła
1/2 szklanki cukru
2 łyżki mleka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego lub cukru waniliowego
1/2 łyżeczki soli
2 1/2 szklanki mąki
3/4 szklanki suszonej żurawiny
1/2 szklanki orzechów pecan u mnie włoskie
ok. 100 g wiórków kokosowych do obtoczenia

Masło zmiksować z cukrem, dodać mleko, sól, wanilię i stopniowo wsypywać mąkę, dobrze zmiksować. Dodać bakalie i krótko zmiksować. Z ciasta uformować dwa wałki o długości około 30 cm. Moje wałeczki miały 50 i 40 cm. Każdy wałek delikatnie posmarować wodą i obtoczyć w wiórkach kokosowych .Wałki zawinąć szczelnie w folię spożywczą i wsadzić przynajmniej na 2 godziny do lodówki. ciasto równie dobrze można pozostawić do następnego dnia w chłodzie. Piekarnik nagrzać do temperatury 200 stopni, blachy wyłożyć papierem o pieczenia. Ostrym ząbkowanym nożem kroić plasterki ciasta o grubości około 4 mm, kłaść na papierze do pieczenia i piec około 12 minut lub aż brzegi zaczną się rumienić.
 
Jest to moja druga propozycja do akcji zorganizowanej przez Cudawiankę.

Smacznego :-)

wtorek, 14 grudnia 2010

Orzechowiec.

Nie ma chyba osoby która nie zna tego ciasta. Słodkie, maślane, przełamane powidłami śliwkowymi i cudowną górną warstwą chrupkich orzechów. W tym roku posłużyło mi ono jako tort urodzinowy. Najbardziej zadowolona jestem z faktu że udało mi się rozwałkować ciasto na 4 a nie jak zawsze 3 placki :-). Z przepisu Malinny z drobnymi zmianami.



Placki miodowe:
0,5 kg mąki
200 g cukru
200 g masła
2 jajka
2 łyżki miodu
2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżeczki mleka

 Krem: 
1 op. budyniu śmietankowego 
200 g masła
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej ( nie dodawałam)

Powidła do przełożenia

Miód i sodę rozpuszczamy w mleku. Mąkę przesiewamy, dodajemy masło, jaja oraz cukier i rozpuszczoną sodę z miodem. Ciasto zarabiamy i dzielimy na 3 części ( u mnie 4). Dużą prostokątną blachę wykładamy papierem do pieczenia. Dwa z trzech placków pieczemy od 10 do 15 min w 180 C ( na złoto), a na trzeci surowy wykładamy  mieszaninę smażonych orzechów:

300 g orzechów włoskich nie siekanych
100 g cukru
120 gr masła
1 łyżka miodu

Rozpuszczamy masło z miodem i cukrem, wsypujemy orzechy i smażymy kilka minut aż wchłoną miód i będą wyglądały jak polakierowane. Gorące orzechy układamy na placku, rozdzielamy widelcem i pieczemy jak pozostałe placki.
Kiedy wszystkie placki mamy gotowe zabieramy się za krem. Gotujemy 1 budyń śmietankowy w polowie podanej na opakowaniu ilości mleka, odstawiamy do wystudzenia. 
Masło ucieramy na puch, stopniowo dodajemy zimny budyń. Na placki kładziemy krem i powidła. Wkładamy do lodówki na około 2 dni do przegryzienia.


Smacznego :-)

Pigwa kandyzowana w syropie.

Ostatnie pigwy w tym roku zebrane wykorzystałam do zrobienia jej w formie kandyzowanej. Różnica polegała na tym że zawsze u mnie w domu taką pigwę robiło się z owoców które wcześniej  były zalane alkoholem. Dlatego tutaj musiałam trochę inną metodą zrobić pigwę.
 

Kandyzowana pigwa

1 kg pigwy 
cukier
3 gożdziki
gwiazdka anyżu
laska wanilii

Owoce pigwy obieram i usuwam gniazda nasienne. Do rondla wlewam odrobinę wody,wrzucam owoce i zasypuję cukrem. Na średnim ogniu gotuję aż do momentu kiedy pigwa stanie się szklista. 



Taką pigwę możemy podarować w ramach prezentów gwiazdkowych :-).



Smacznego :-)

środa, 8 grudnia 2010

Soczyście wieloziarniście :-)

Nie ma nic smaczniejszego nad kromkę chleba. Swoją przygodę z pieczeniem chleba zaczęłam około 3 lat temu. Początkowo były to bochenki na samych drożdżach a na samo słowo zakwas włosy stawały mi dęba. Bałam się go okropnie, a się okazało że niepotrzebnie :-). Pierwszy chleb na zakwasie upiekłam w kwietniu 2008 roku i się wkręciłam. Dokładnie pamiętam zapach unoszący się w domu i upieczonego chleba i młodziutkiego zakwasu który miał wtedy taki jabłuszkowy aromat :-).Teraz jak przez dłuższy czas nie mam dostępu o swojego chleba brakuje mi go i choć nie każde pieczywo udaje mi się jakbym chciała to i tak wolę swoje niż sklepowe.

Przepis na ten chleb znalazłam na blogu Margot vel Ali pod nazwą soczysty chleb wieloziarnisty.  W związku z brakiem kilku składników wprowadziłam drobne zmiany w rodzaju kruszonego ziarna i  nasionach.  Reszta bez zmian. Przepis cytuję za Margot:



 Zakwas
150 g mąki razowej żytniej
150 ml wody
50 g żytniego zakwasu

Kruszone ziarno
50 g śruty żytniej
50 g śruty pszennej 
100 g śruty jęczmiennej
200 ml wrzącej wody

Płatki do namoczenia
50 g grubych płatków owsianych
50 ml wody temperaturze 20 stopni C

Nasiona do prażenia 
50 g nasion słonecznika
25 g jasnego sezamu
25 g czarnego sezamu
25 g siemienia lnianego

Chleb
150 g mąki pełnoziarnistej orkiszowej ( u mnie pszenna)
100g mąki pełnoziarnistej żytniej
400 g kruszonego ziarna
100 g namoczonych płatków
300 g zakwasu( 50 g się odkłada do następnego pieczenia)
14 g soli
1 łyżka syropu z buraków cukrowych
1łyżka kawy Inki (Petra dała bardzo ciemny słód taki co dodaje się do piwa) ( nie dawałam)
Prażone nasiona
150 ml maślanki
25 ml oleju rzepakowego , z pestek dyni itp.
Drobne płatki owsiane do posypania

Wieczorem
Zakwas :wymieszać wszystko razem ,zostawić nakryte w cieple na noc
Kruszone ziarno : wymieszać w misce śrutę i zalać wrzątkiem ,nakryć talerzykiem i zostawić na noc.
Płatki do namoczenia: zalać płatki wodą w miseczce ,nakryć i odstawić na noc.
Nasiona do prażenia: uprażyć nasiona na suchej patelni ,przesypać do miski i odstawić do wystygnięcia.

Chleb
Rano wszystkie składniki razem wymieszać przy pomocy robota kuchennego ,aby uzyskać konsystencje ciasta ucieranego. Następnie zostawić nakryte ciasto na 45 minut ,żeby odpoczęło. Po tym czasie jeszcze chwile wyrabiać ,a następnie przełożyć do natłuszczonej formy keksowej o długości 30 cm.

Wierzch wygładzić mokrą ręką i posypać płatkami owsianymi. Foremkę z chlebem schować do lekko nadmuchanej torby foliowej i zostawić w bardzo ciepłym miejscu do wyrośnięcia na ok. 3 godziny.
Rozgrzać piekarnik-jak ktoś ma to z kamieniem do temperatury 250 stopni C .Chleb piec w spadającej temperaturze ok. 60 minut. Włożyć przy temperaturze 250 stopni C ,zmniejszyć od razu do 230 stopni C i piec 20 minut ,następnie zmniejszyć do 200stopni C i piec 40 minut, a na dalsze 20 minut zostawić w wyłączonym piekarniku..
Wyjąć z foremki ,wystudzić na kratce kuchennej i jeśli możliwe zostawić na 24 godziny ,żeby dojrzał . Ja nie wytrzymałam :-) :/.
Smacznego

niedziela, 5 grudnia 2010

O Poczcie Polskiej, Chopinie i czekoladzie.

Może ktoś zapytać co ma wspólnego jedno z drugim. Ostatnio Anna pisała o olimpiadzie gastronomicznej w Luksemburgu gdzie została zaprezentowana figura Chopina z czekolady ale nadal nie ma tu naszej "ukochanej Poczty Polskiej".


Zacznę więc od początku ten rok jest rokiem Chopinowskim i wiele imprez jest organizowanych pod jego patronatem. Jakiś czas temu było też tak z pewnym konkursem gdzie główną nagrodą był rower który miałam wygrać dla siostry :-). Niestety żadna z nas go nie wygrała (obie brałyśmy w nim udział) ale ja jako nagrodę pocieszenia dostałam czekoladki Chopina które zostały do mnie przesłane właśnie Pocztą Polską. Tutaj zaczęły się schody kiedy koperta do mnie dotarła zdziebko pognieciona jakoś się tym nie przejmowałam za bardzo i czekoladki schowałam. Kiedy naszła mnie na nie ochota i  je otworzyłam  ujrzałam  zamiast pięknych klawiszy fortepianu  to co fotografia przedstawia:


 No cóż jakość sposobu transportu P.P. zawsze miała wiele do życzenia ale druga strona też w jakiś sposób powinna mieć świadomość że koperta przynajmniej powinna być piankowa a nie zwykła. Czy za dużo wymagam uważam że nie - klient nasz pan - a na  konkursach wielkie pieniądze wbrew pozorom się zarabia. Co do jakości czekolady to już inna bajka firma mi nie znana choć ciekawie się zapowiadała :-). Po pierwsze 50% miazgi kakaowej czyli mieści się w kategorii dla mnie deserowej choć na niej jest wypisane że niby gorzka jak dla mnie taką nie jest bo za słodka. Najbardziej rozbawiło minie miejsce w którym jest ona produkowana bowiem jest to miasto naznaczone mafią czyli Pruszków. Nie oceniam miasta i ludzi tam mieszkających tym bardziej że nigdy tam nie byłam chodzi mi tylko o łatkę mafii pruszkowskiej. Sama firma nazywa się Carletti . Samą czekoladę nie wiem jak wykorzystam czy wyląduje w jakimś cieście ,indyku który od jakiegoś czasu mi się marzy czy solo. Na koniec trochę muzyki: